Mieszkaniec Rzeszowa, pan Krzysztof, postanowił wziąć kredyt na zakup mieszkania w PKO BP. Wszystko przebiegało pomyślnie, dopóki pracownik banku nie zadzwonił z informacją, że dane pana Krzysztofa są w BIK wraz z informacją, że jest winien pewnemu bankowi… złotówkę.
Po tytule tego wpisu można się już domyślić, jakiemu bankowi. Tak, to mbank.
Rachunek w mbanku pan Krzysztof ma od kilku lat. Dwa lata temu (2007) wziął w mbanku kredyt, który spłacił jeszcze w tym samym roku. Podobno wszystko zostało załatwione i nic nie powinno spędzać snu z powiek pana Krzysztofa.
Cóż mógł zrobić rzekomy dłużnik, gdy PKO BP nie zdecydował się na przyznanie kredytu (ale i nie odrzucił wniosku do czasu wyjaśnienia sprawy)? Oczywiście mógł tylko złożyć reklamację i czekać na jej rozpatrzenie.
„Pana reklamacja jest w trakcie realizacji” – to śpiewka mlinii, do której wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Ile przyjdzie czekać na jej rozpatrzenie – nie wiadomo.
Reporter Gazety Wyborczej (Rzeszów) zdecydował się na telefon do bardzo zajętej ostatnio pani – Anny Moszczyńskiej, rzeczniczki mbanku, która obiecała sprawę wyjaśnić.
I pani Moszczyńska wyjaśnia! Okazuje się, że pan Krzysztof nie ma żadnego długu, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, że w BIK nie powinno być żadnych negatywnych wpisów. mbank zrzuca winę na BIK – biuro nie dokonało aktualizacji danych, które są co miesiąc wysyłane do niego przez mbank. Jednak Biuro Informacji Kredytowej zaprzecza – przekazywanie danych o klientach do BIK odbywa się w sposób automatyczny, człowiek w to nie ingeruje.
Na koniec – po raz kolejny okazuje się, że media są najlepszym sposobem na rozwiązywanie problemów z bankami, a z mbankiem to już chyba w szczególności. Po interwencji GW mbank zobowiązał się, że najpóźniej do piątku jeszcze raz prześle do BIK aktualizację danych pana Krzysztofa, a jemu bezpłatnie wyda opinię, że nie ma żadnych zaległości
Trudno odnosić się do zapewnień banku, że to nie ich wina, że przepraszają. No super, przyjmuję. Ale gdyby ze mną mieli jakikolwiek problem, to zapewne wszystkie drobne druczki z umów, haczyki z regulaminów i przepisów bankowych zostałyby uruchomione, żeby ściągnąć ze mnie choćby kilka zaległych groszy. Polecam wszystkim osobiste sprawdzenie swojej historii kredytowej. Ot, na wszelki wypadek, żeby uniknąć takiej dramatycznej sytuacji, jaka mnie się przytrafiła – podsumowuje pan Krzysztof.
Źródło: http://gospodarka.gazeta.pl/pieniadze/1,29577,6604833.html