Weekend. Jutro bardzo ważny dzień w kalendarzu, więc żeby przed nim trochę atmosferę rozładować – dziś poobcujemy ze sztuką. W różnych okresach, z różnych przyczyn – ludzie tworzyli. Pisali, malowali, śpiewali, grali… Galeria sztuki antybankowej już była – pora na słowo pisane.
„Efekty-(w)-nie”
taurus
W mieście Łodzi, czternastego
(na świętego Walentego)
mbank kilka osób podjął
ciastkiem, kawą (pewnie podłą).
Oprócz tego, mili moi,
pracownicy uraczyli gości swoich
gadką, która… nie przystoi…
Swoje żale wylewali, biadolili
i płakali, że tak trudno dziś bankowi,
że ten rynek jest złowrogi,
że koszt franka – straszne dziwy –
w górę idzie, więc prawdziwy
jest ten wykres – o, i tutaj
jakieś kreski kolorowe,
każda biegnie w swoję stronę,
ta czerwona, dwie zielone,
jedna czarna i różowa
– niech się klient teraz schowa!
Są procenty – będą duże!
My przetrwamy wszystkie burze!
I niech kryzys finansowy
nie przychodzi wam do głowy!
Macie środki – damy radę!
Kredyt spłaci wnuczek, dziadek!
Na te marże grosz wysupła
ciocia, wujek (babci rubla
też weźmiemy, co go wciąż od
wojny trzyma, gdyby przyszła
zła godzina).
Potem, drodzy mi Czytacze,
mbank zagrać chciał inaczej:
my słuchamy twoich potrzeb,
więc kliencie, podły łotrze, mów –
co potrzebujesz, czego pragniesz,
czym się trujesz.
Klient mówić chciał rzeczowo.
Że tak oto jest niezdrowo,
marże dawać tak wysokie,
że nie sięgniesz ich ni okiem,
ni z portfela głębi ciemnej
nie opłacisz, więc najchętniej
może banku z łaski swojej,
oddałbyś, co nie jest twoje?
Co przy bylejakiej chwili
wyprowadzasz za granicę,
by się z mutter swą rozliczyć
za te franki coś pożyczył,
niby dla mnie, na mój kredyt
napytując wszyskim biedy…
Bankozaurus skinął głową:
ja się w pełni zgadzam z tobą,
ja się marżą dziś podzielę
(nie za wiele, i nie z każdym,
ale sza! to sekret zawżdy –
moje tajne wyliczenia,
prowadzone gdzieś w podziemiach).
Bo tyś dla mnie złotą rybką,
co marzenia spełnia szybko,
o bogactwie i o premii,
krową, którą mogę doić,
mogę rąbać, mogę kroić!
I czas oto zleciał cały,
dwie godziny tak bujały
słuchających ludzi sześciu
bankozaury w Łodzi, w mieście
w którym kiedyś, moi mili,
ludzie banków świat zmienili.